Merfi, masz mnóstwo racji.
Sama mam podobny pogląd na sprawę, że nasz organizm tak naprawdę już wszystko wie. trzeba tylko nauczyć się go słuchać. Niestety zagłuszamy te sygnały przez rzeczy dla nas niezdrowe... Jemy bez świadomości, żyjemy bez świadomości, wpychamy w siebie słodycze, fast foody, źle śpimy, nie pijemy wody tylko napoje, spożywamy alkohol... No wszystko, co do życia nie jest nam niezbędne, a zazwyczaj jest "fajne", a do tego niezdrowe. Przez to potem mamy potrzebę na coś słonego, czy slodkiego, sięgamy po chipsy, po czekoladę... I nie potrafimy rozróżnić jakichś składników nam potrzeba, co zdrowego zjeść, by tego nie czuć. Uzależniamy się, upośledzamy organizm.
Tak więc jest to takie proste - wystarczy siebie słuchać. I tak cholernie trudne zarazem w dzisiejszym świecie, bo coś tam słyszymy, ale musimy się długo uczyć interpretowania własnego organizmu. Więc masz rację co do prostego rozwiązania, ale droga do niego bywa naprawdę żmudna...
No i niestety chciałabym stanowczo nie zgodzić się w tej kwestii:
Cytat:Chorzy na anoreksję odczuwają głód normalnie tylko odmawiają sobie jedzenia i głodzą się poprzez zaburzony obraz siebie i chęć bycia jeszcze szczuplejszymi. Bulimicy z kolei również odczuwają głód i sytość normalnie jednak ze względu na zachowania kompulsywne przeżerają się POMIMO uczucia sytości i pełności. Potem z powodu poczucia winy zwracają to jedzenie itd
Jest to bardzo krzywdzący stereotyp, nie mający wiele wspólnego z prawdą. Oczywiście, jest mnóstwo przypadków anoreksji wywołanych przez młode dziewczynki, które z kaprysu i nieświadomości zacżęły wyniszczać swój organizm, bo się naoglądały jakichś chudych szkap np. ... Ale w ten sposób można sprowadzić do stereotypu absolutnie każdą grupę.
Chorzy na anoreksję NIE ODCZUWAJĄ głodu normalnie, bulimicy NIE ODCZUWAJĄ sytości. Właśnie daltego jest to ZABURZENIE, bo oni mają ZABURZONE to poczucie. Anorektyczka czy anorektyk w takiej już zaawansowanej formie naprawde nie odczuwa głodu. Przez lata (a czasem tylko miesiące) wyniszczania się, potrafi zwymiotować po pół szklanki zupy. Bo to jest dla niego za dużo. Upośledza się trawienie, niektóre produkty są już niemożliwe do zjedzenia, bo są za ciężkie, to jest za duży wysiłek dla organizmu, który oduczył się trawić, za to zaczął się przystosowywać do "trawienia" ciała, żeby przeżyć. Dlatego u osoby niedożywionej w pewnym momencie zaczyna chorować i nawalać wszystko, każdy narząd wewnętrzny robi się niesprawny, można się nabawić nieodwracalnej bezpłodności, zaniku okresu już na zawsze (nawet jeśli się wróci do normalnej wagi), wszelkich problemów z funkcjonowaniem organizmu...
Bulimicy to samo. To nie jest jakaś tam fanaberia, że oni sobie jedzą mimo że są zapchani... Właśnie problem jest w tym, że nie czuć najedzenia. Występuje niepohamowane gastro, potrafi się zjeść na raz po kilka tysięcy kalorii. nawet 5-10 w hardkorowych przypadkach... Nawet sobie nie chcę wyobrażać jakie to jest obciążenie dla organizmu. A że wymiotuje, to normalne, bo inaczej żołądek by mu rozerwało od takiej ilości jedzenia, to się samo zbiera na wymioty. W hardkorowych sytuacjach ci ludzie potrafią wymiotowac po kilkanaście razy dziennie. KILKANAŚCIE. Myślisz, że to jest coś przyjemnego, że jakieś tam wyrzuty sumienia to powodują? To się wtedy już robi patologiczne, nieważne co jesz - twoj organzim z nawyku to zwraca. A ciągłe pakowanie w siebie kwasu żołądkowego w tym kierunku doprowadza też do wyniszczenia i w hardkorowym przypadku nawet dziur w przełyku...
Najgorsze jest to, że jak ma ktoś 13 lat i sobie nie zdaje sprawy i taką fanaberię, to też nie można tego lekceważyć. Bo takie wymiotowanie z kaprysu, bo "ojej, zjadłam aż trzy kanapeczki, będe gruba" doprowadza do rzeczywistej choroby w przyszłości. i tego, że przestaje to być wybór, a zaczyna się przymus.
Gdyby anorektyk jadł, kiedy mu głód podpowiada, to mógłby nie jeść w ogóle. Ci ludzie naprawdę potrafią się zagłodzić. Mdleją, lądują w szpitalach, tyje się ich o kilka-kilkanaście kg, wychodzą i jest znowu to samo.
Poza tym termin ED jest bardzo obszerny, a anoreksja, czy bulimia to tylko metki ułatwiające rozpoznanie... To, że ktoś ma anoreksję nie znaczy, ze nie zdarzaja mu sie napady obżarstwa. Ktoś z bulimią może mieć czasem okresy głodzenia się. Ale zawsze sprowadza się to do mniej lub bardziej zaawansowanych problemów z jedzeniem. Nioeumiejętnością ocenienia ile się ptorzebuje, kiedy się jest głodny, kiedy się jest najedzonym. Bulimik potrafi iść do sklepu, wydać 200 zł na samo żarcie i wszystko to zjeść od razu, nie zostawi nawet ciastka w paczce... I powiedziec mu "weź się ogarnij i przestań" to tak jak powiedzieć alkoholikowi "weź po prostu przestań wydawać pieniadze na to piwo i się truć". I nie muszą to być olbrzymie sumy i olbrzymie ilości... Sam mechanizm niepanowania nad takim działaniem, zachowan kompulsywnych czy zwyczajnej nieumiejętności jedzenia świadczy o zaburzeniach. Można i na napady wydawać 50 zł... Bulimia się zaczyna kiedy wymiotuje się koknkretną ilośc razy w tygodniu. Ale jeżeli ktoś wymiotuje raz na tydzien, to też nie jest raczej normalne... To jest naprawdę fatalny stan, bo tym ludziom ciężko pomóc. Tak jak i alkoholikom, czy narkomanom.
I nie można też tego spłycać do natury nieakceptacji własnego ciała... Taki obraz jest wykreowany w mediach. Ale zaburzenia odżywiania to bardzo rzadko zaburzenie występujące niezależnie. Najczęściej jest skutkiem ubocznym innych zaburzeń. Jest to forma autodestrukcji, odreagowania. Przez jakieś traumy, problemy, choroby psychiczne... leczenie zaburzeń jest wtedy nieskuteczne, powoduje ciągłe nawroty, bo rzeczywisty problem nie jest rozwiązywany, a jedynie działa się objawowo. Zaburzenia odżywiania to choroba psychiki która ma swoje odbicie w realnych objawach fizycznych.
I zgadzam się również, że to prawdopodobnie bardziej choroba współczesna, dlatego może się wydawać "wymyślaniem sobie problemów". Ale przez globalizację więcej też wiemy, więcej zauważamy. To nie jest tak, że przed XXI wiekiem nie było depresji. Po prostu nie poświęcało się jej aż tyle uwagi. Teraz każdy szuka pomocy, okazuje się, że choroba czy kalectwo nie skazuje cię na beznadziejne życie. Więc ludzie chcą się dzielić, walczyć, dawać sobie siłę. Dlatego nagle słyszymy o tym, jak wiele różnych problemów mogą mieć ludzie i niektóre mogą nam się wydawać wymyślone. Ale tylko dlatego, że my się zmagamy z innymi problemami nie oznacza, że tamte nie istnieją.
PS: Pozdro, temat o wodzie... nie wiem, może powydzielać te posty jakoś xD