2016-08-03, 07:38
Wiesz co. Od lat mówią, że dieta człowieka to głównie węglowodany, że dieta każdego sportowca to głównie węglowodany, że na siłowni węglowodany itd itd. Generalnie po prostu takie jest podejście ale moim zdaniem błędne. Piramida żywienia to też do niedawna były w 55-60% węglowodany i to jeszcze najgorszego sortu czyli zboża. A żeby stwierdzić czy to dobra droga żywieniowa czy nie wystarczy się rozejrzeć. Choroby, otyłość, cukrzyce, alzheimery, zawały, choroby autoimmunologiczne na taką skalę, że zaczyna to przerażać. Co drugi mój znajomy z "czymś" się boryka. Każdy 30 latek "zdrowo" odżywiający się płatkami wielozbożowymi na śniadanie z owocami i potem sałatki, sratki, chlebki ciemne, muesli czy inna owsianka ma wystający bebzun. I to nie dlatego, że nie ćwiczy tylko dlatego, że je jedzenie które tuczy Chodzi pół świata i liczy kalorie, panicznie oblicza posiłki, planuje je co 2-3h według zaleceń, robi godziny cardio, żeby przecież "przepalić" - KONIECZNIE szklanka wody co 45 minut. (są nawet do tego aplikacje sic!).
Żeby nie było ja też tak robiłem jakiś czas temu bo przecież wszyscy tak robią ale na pewnym etapie spotkałem gościa co otworzył mi oczy i zacząłem szukać. I wszystko stało się jasne Zacząłem się odżywiać zupełnie przeciwnie do zaleceń i wiesz co? Nie liczę kalorii, nie mam mniej siły na ćwiczenia, nie mam mniej energii, czuję się zdecydowanie lepiej, poprawiła mi się cera, mniej wydalam na kiblu (co znaczy, że z większej ilości jedzenia organizm korzysta), NIE BYŁEM chory od 1,5 roku nawet nie miałem kataru, a chorowałem regularnie w sumie co miesiąc. Głowa mnie regularnie bolała już tego nie mam. W ogóle no mógłbym tutaj wymieniać i wymieniać Do tego jakiś czas temu zacząłem się tym zajmować tak "półzawodowo" tzn. prowadzę ludzi dietetycznie. Daję im dosłownie parę wskazówek co jeść do oporu, a co ograniczać i o której itd i wiesz co? Wszyscy (do tej pory ok 40 osób) jak jeden mąż mają to samo co ja. Waga średnio spada z miejsca 1-2kg na tydzień. Lepiej się czują, żyją, nic nie liczą i mają w dupie bilanse kaloryczne. Magia? Nie. Biochemia
Wracając do tematu kolarstwa. Chodzi o to, że w sportach w których występuje dużo wysiłku beztlenowego organizm nie może korzystać z tłuszczu bo jedynie glukoza dostarcza energii bez tlenu. Po to np. masz w mięśniach i wątrobie glikogen (zapas glukozy) żebyś w razie uciekania przed drapieżnikiem nie zemdlał po 2 krokach I teraz jeśli ktoś trenuje taki właśnie sport to może sobie pozwolić na większą ilość ww w diecie gdyż uzupełnią one po prostu baki glikogenu, a nie adipocyty. Ale moim zdaniem to nadal powinno być mniej niż więcej. Zwyczajnie spróbuj przejść na takie żywienie i sam się przekonasz Mnie też straszyli, że bez ww spadnie mi siła o połowę, a ona nie dość, że została na swoim poziomie to jeszcze rośnie. Jak na złość wszystkim pakierom świata.
No i to chyba tyle. Sorki, że się rozpisałem ale zboczenie "tłumaczenia" zagadnienia się włączyło Wyciągnij z tego jak najwięcej dla siebie.
Żeby nie było ja też tak robiłem jakiś czas temu bo przecież wszyscy tak robią ale na pewnym etapie spotkałem gościa co otworzył mi oczy i zacząłem szukać. I wszystko stało się jasne Zacząłem się odżywiać zupełnie przeciwnie do zaleceń i wiesz co? Nie liczę kalorii, nie mam mniej siły na ćwiczenia, nie mam mniej energii, czuję się zdecydowanie lepiej, poprawiła mi się cera, mniej wydalam na kiblu (co znaczy, że z większej ilości jedzenia organizm korzysta), NIE BYŁEM chory od 1,5 roku nawet nie miałem kataru, a chorowałem regularnie w sumie co miesiąc. Głowa mnie regularnie bolała już tego nie mam. W ogóle no mógłbym tutaj wymieniać i wymieniać Do tego jakiś czas temu zacząłem się tym zajmować tak "półzawodowo" tzn. prowadzę ludzi dietetycznie. Daję im dosłownie parę wskazówek co jeść do oporu, a co ograniczać i o której itd i wiesz co? Wszyscy (do tej pory ok 40 osób) jak jeden mąż mają to samo co ja. Waga średnio spada z miejsca 1-2kg na tydzień. Lepiej się czują, żyją, nic nie liczą i mają w dupie bilanse kaloryczne. Magia? Nie. Biochemia
Wracając do tematu kolarstwa. Chodzi o to, że w sportach w których występuje dużo wysiłku beztlenowego organizm nie może korzystać z tłuszczu bo jedynie glukoza dostarcza energii bez tlenu. Po to np. masz w mięśniach i wątrobie glikogen (zapas glukozy) żebyś w razie uciekania przed drapieżnikiem nie zemdlał po 2 krokach I teraz jeśli ktoś trenuje taki właśnie sport to może sobie pozwolić na większą ilość ww w diecie gdyż uzupełnią one po prostu baki glikogenu, a nie adipocyty. Ale moim zdaniem to nadal powinno być mniej niż więcej. Zwyczajnie spróbuj przejść na takie żywienie i sam się przekonasz Mnie też straszyli, że bez ww spadnie mi siła o połowę, a ona nie dość, że została na swoim poziomie to jeszcze rośnie. Jak na złość wszystkim pakierom świata.
No i to chyba tyle. Sorki, że się rozpisałem ale zboczenie "tłumaczenia" zagadnienia się włączyło Wyciągnij z tego jak najwięcej dla siebie.