Liczba postów: 4,614
166
Dołączył: 2013-04-28
Reputacja:
360
Ghost, dzięki za przepisy. Mako dzięki za miłe słowo.
Mam pytanie: kto z Was tak naprawdę liczy kalorie? Dla mnie jest to zbyt pracochłonne i po prostu nie chce mi się.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2014-10-08, 12:23 {2} przez
zahir.)
Ja na poczatku walki z sadlem liczylem kalorie i ilosci makroskladnikow.
Moim zdaniem w poczatkowej fazie checi przybrania, czy zgubienia kilku kilo jest to niezbedne. Wielu z nas nie wie ile je tak na prawde, poniewaz tutaj zje cukierka, tutaj gryzka ciasta i nie zalicza tego do "dziennego zywienia".
A pozniej wychodzi, ze glowne posilki to 1800kcal, a w formie podjadania zjada drugie tyle.
Moj tesciu zjada obiad, kladzie sie na kanapie i podjada. Kiedys z ciekawosci po chamsku usiadlem obok i sobie liczylem ile zjada kcal. Wyszlo grubo ponad tysiac, poniewaz uwielbia on mieszanki studenckie i potrafi zjesc paczke "na raz". Do tego lody oczywiscie. Zaraz po obiedzie lampka wina z pokrojonym serem dlugodojrzewajacym.
Tacy ludzie nie zdaja sobie sprawy ile potrzebuja, a ile wpychaja w siebie kcal.
Takie osoby musza to liczyc przez pierwsze tygodnie czy miesiace.
Teraz wchodzac do sklepu prawie nie czytam juz etykiet z wartosciami energetycznymi, bo wiem co warto zjesc, a co nie.
Nadal jednak przegladam tylko sklad. Jesli jest za duzo "E" lub trudnych slow, odkladam.
Ja w pierwszym etapie odchudzania liczylem kcal co do 1. Spadlo na ziemie troche, to odejmowalem kcal. Wpadlem w manie liczenia kcal.
W exelu mialem tabelke zrobiona przez siebie, gdzie zliczalem dzienna ilosc kcal i mi kolorem pokazywalo, czy malo, duzo, kcal itd.
Potrafilem w jeden dzien zjesc o 500kcal za duzo, a w nastepny poscilem zeby te 500kcal "nadrobic".
Zamiast zdrowego trybu zycia wpadlem w bledne kolo zywienia i zlego samopoczucia.
Zakonczylem "redukcje" na wadze okolo 84kg, czyli po zrzuceniu 24kg. Bylem zadowolony.
Przestalem liczyc, trenowac i sie przejmowac. Przytylem do 88kg.
I wtedy zmienilem podejscie totalnie. Rozpoczal sie drugi etap. Nie liczylem. Nie bylem na zadnej diecie. Nie ograniczalem sie, ale w glowie mialem jedna mysl "odzywiaj sie zdrowo". Czyli klasyczne podejscie: ograniczenie cukru, produktow przetworzonych, zero podjadania itd. Bez biczowania sie i wewnetrznej zlosci, ze zjadlem chrupki na imprezie, popijajac drinkiem. Wszystko dla ludzi w odpowiedniej ilosci i czestotliwosci.
Dzis waze 76 kg, czyli 32kg mniej w porownaniu ze swoim maksem. 12kg spadlo po prostu dzieki zdrowemu odzywianiu sie i treningom.
Nie potrzebowalem "hiper ultra tabletek", diet z piekla rodem, programow treningowych, po ktorych rzygac sie chce i kolorowych gazetek ze sloganami "schudnij w miesiac".
Po prostu cierpliwosc, konsekwencja i swiadomosc.
Wysłane za pomocą TapaTalk