Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Co myślicie o crossficie?
#31

Ja jestem zwolennikiem rozwoju sportowego dla siebie. Ja moje ciało i umysł rozwijam codziennie poprzez odpowiedni trening dostosowany do moich potrzeb i możliwości oraz własnych celów, zasobu portfela, rozsądny i poukładany (trening gimnastyczny i z ciężarami). Crossfit to dyscyplina, a nie metoda treningowa. Ludzie niesłusznie mylą obie rzeczy ze sobą (lub są wprowadzani w błąd). Doprowadziło to do tego, że ich trening codzienny wygląda jak bój o życie, katastrofalny brak techniki i wiedzy doprowadza ich czasem do kalectwa. Ci którzy wiedzą jak ćwiczyć przygotowując się do zawodów robią to by zarabiać pieniądze. Reszta traci zdrowie i jeszcze za to płaci.
#32

(2014-01-15, 12:25)lukasz1737 napisał(a):  Rywalizacja? Rywalizacja jest atrakcyjna jak jest się w gimnazjum. Big Grin
W sportach o własnej masie ciała bycie niższym i lżejszym ułatwia ćwiczenia, dlatego sport to pokonywanie samego siebie, a nie innych, bo ma na niego duży wpływ genetyka.
I dla mnie tylko podejście "być lepszym niż miesiąc temu" jest słuszne, bo mam dobre geny i rywalizacja z ludźmi, którzy nie mają takich predyspozycji, atrykcyjną nie jest. Wink

Moim okiem:
-dla chudzielców trening w domu, samotnie, powinien być miły z powodu który napisałem
-dla trochę otłuszczonych trening w domu powinien być atrakcyjny, no bo efektem będzie ich lepsza sylwetka, sprawność i samopoczucie, a zrobią to za darmo

No a skoro ciężary... Crossfit...? to nie lepiej wydać 50zł na siłownię? Smile


Chyba myślimy o zupełnie innym rodzaju rywalizacji. Jak biegałem to na początku też mówiłem, że robię to dla siebie i nie potrzebne mi są żadne biegi masowe. Prawdą jest to co wielu ludzi mówi - jak raz pobiegniesz w biegu ulicznym nigdy nie przestaniesz. Trzeba poczuć ten klimat żeby się przekonać. W takim biegu zwykle robi się też dużo lepsze czasy niż biegając samemu.
Ćwiczyłem na siłowni i w domu ale nic się nie równa z treningiem w grupie na sali gimnastycznej.

Crossfit vs siłownia? Ja by postawił na crossfit bo łączy on w sobie najlepsze ćwiczenia z wielu dyscyplin i mam wystarczająco wiedzy, żeby ćwiczenia z masą ciała robić poprawnie technicznie. Ciężko by było wszystkie te ćwiczenia robić w domu lub na siłce. Poza tym siłownia jest strasznie nudna Big Grin

"Remember that almost right, is still wrong. In the long term, this pursuit of perfection will result in much greater strength development and technical refinement;" -Coach Sommer
#33

Nie wiem czego na siłowni brakuje? Chyba tylko kółek gimnastycznych. Big Grin
(żeby nie było: nie uczęszczam na siłownię, byłem w takim miejscu zaledwie 2 razy w gimnazjum...)

A bieganie to inna sprawa niż trening crossfitowy. Bieg maratonowy trwa minimum 2h jak jest się mega wyćwiczonym. Tak długi dystans lepiej się biegnie w towarzystwie. ;D
Zauważ, że crossfit to trening w 15 czy tam 30 minut. To bardzo krótko... A jak ktoś nie chce sam, to dzwonić do kumpli, niech wbijają i można napierdzielać. Big Grin Albo można go robić oglądając tv nawet.

Może moje argumenty są złe, po prostu ja mam takie podejście, że szkoda trwonić pieniądze, które można zaoszczędzić jeśli się pomyśli i wydać na jakiś kurs językowy na przykład. Smile
#34

Ja mówię o bieganiu na 5 i 10km bo na takich dystansach startowałem.
Brakuje oprócz kółek na pewno liny, porządnego drążka, niskich poręczy.

Idąc twoim tokiem myślenia - po co wydawać kasę na kurs językowy jak można samemu się w domu uczyć?

"Remember that almost right, is still wrong. In the long term, this pursuit of perfection will result in much greater strength development and technical refinement;" -Coach Sommer
#35

Teraz wyjaśnię dokładniej, bo założyłem pewną rzecz a nie napisałem o tym. Ja zakładałem, czy jest to dobry sport dla osoby która dopiero zaczyna cokolwiek ćwiczyć (sorry, że teraz piszę...).
Przeciętnemu człowiekowi na pierwsze 2 lata robienia podstawowej siły wystarczy prosty sprzęt (no i poświęcenie trochę czasu na wyszukanie informacji w internecie). Wyobraź sobie 2 sytuacje. Zaczynasz trenować (czyt. - jesteś osobą która dopiero zaczyna swoją przygodę z jakimkolwiek sportem):
1) od razu na crossfit, 160zł przez 24m-ce da Ci 3840zł. Przełóż to sobie na godziny robocze i pomyśl ile czasu zajmuje samo zarobienie na to przeciętniakowi...
2) pierwsze 2 lata ciśniesz w domu/po jakichś placach zabaw, kupujesz tyko drążek + rączki do pompek co da łącznie może ze 100-150zł. Ćwiczysz podstawową siłę, którą zaczniesz wykorzystywać dopiero za jakieś 2 lata na serio. I tak oto za jakieś 100-200zł masz 2 lata treningu i zaoszczędziłeś 3,5k złotych. Równowartość 7 crashpadów, albo ponad 450 kostek magnezji, albo wakacje, albo całe lato pod namiotem, itd.

Dla kogoś kto ma już dłuższy, regularny styk z treningiem to ja bym się nie czepiał. Ale iść na coś takiego nie potrzebując i tracić tyle hajsu... No dla mnie marnotrawienie owoców własnej (lub rodziców) pracy.

EDIT:
Wyobraź sobie, że chcesz zostać kulturystą. Najbardziej opłacalne będzie poćwiczyć rok czy dwa w domu, a dopiero potem, mając cokolwiek wyrobione mięśnie, rzucać się na siłownię.
Wyobraź sobie, że chcesz zacząć się bawić w sprinty kolarskie. Najpierw zbudujesz podstawę za friko (tyle co rower kupić i posprintować po ulicy czy ścieżce rowerowej), a dopiero potem rzucisz się do jakiegoś klubu i zaczniesz trenować w zamkniętych, specjalnych torach.
Da się za darmo zacząć i sporo zaoszczędzić, więc czemu nie?

Co innego z czymś takim jak tenis (specjalny obiekt + doświadczenie), wspinanie (specjalny obiekt + bardzo istotne doświadczenie + długotrwałe wyrabianie pamięci ciała), pływanie (specjalny obiekt).

A crossfit zalicza się do tych sportów, które da się na początku ćwiczyć samemu w domu. Zwłaszcza że te ich treningi są opisane wraz z filmikami i instruktażami techniki po internecie. Można zaoszczędzić, a jak ktoś ma 7 samochodów, dochody 500 tys. rocznie i nie ma co z tym robić, to już jego szczęście. Smile
#36

ale w boxie płacisz za coś więcej 200 zł kosztuje karnet i siedzisz na boxie ile chcesz i korzystasz ile chcesz. Dodatkowo poznajesz ludzi i jest atmosfera. To jest kwestia co chce się osiągnąć a boxy już dawno się zorientowały, że trzeba korzystać z wiedzy eksperckiej innych dyscyplin np. dwubój, trójbój czy gimnastyka
#37

Poruszyliście bardzo ważny problem jakim jest rywalizacja. Moim zdaniem zdrowa rywalizacja jest jednym z większych czynników. widać to choćby po Konfrontacjach, gdzie w ciągu jednego miesiąca uczestnicy potrafią poprawić wyniki nawet 3 krotnie. Zaznaczam, że zdrowa rywalizacja nie polega na tym, by udowadniać sobie kto ma dłuższego Wink Lecz wspierać się, motywować, inspirować itd. Ćwicząc samemu praktycznie nigdy nie jesteśmy w stanie wyciągnąć z siebie 100% tego na co nas stać. Poza tym pomoc partnera treningowego w asekuracji, lekkim odciążeniu w krytycznym momencie ćwiczenia itp. daje niesamowity efekt. Ja osobiście najczęściej ćwiczę sam i bardzo nad tym ubolewam. Za każdym razem gdy udaje mi się poćwiczyć w grupie wyciągam z tego treningu więcej. I jeszcze jedna ważna rzecz - atmosfera. gdy patrzę na Calistenics Academy i klimat jaki stworzyli, to bardzo żałuję, że nie mogę trenować z nimi.

I jeszcze jedna ważna kwestia. Jeżeli naprawdę ćwiczę dla siebie, to nie boję się jak ocenią mnie inni, więc nie mam problemu z treningiem w grupie. Ludzie którzy nie chcą ćwiczyć publicznie najczęściej boją się oceny innych. nie ćwiczą więc dla siebie a dla innych!
#38

(2014-01-16, 13:36)zahir napisał(a):  Poruszyliście bardzo ważny problem jakim jest rywalizacja. Moim zdaniem zdrowa rywalizacja jest jednym z większych czynników. widać to choćby po Konfrontacjach, gdzie w ciągu jednego miesiąca uczestnicy potrafią poprawić wyniki nawet 3 krotnie. Zaznaczam, że zdrowa rywalizacja nie polega na tym, by udowadniać sobie kto ma dłuższego Wink Lecz wspierać się, motywować, inspirować itd. Ćwicząc samemu praktycznie nigdy nie jesteśmy w stanie wyciągnąć z siebie 100% tego na co nas stać. Poza tym pomoc partnera treningowego w asekuracji, lekkim odciążeniu w krytycznym momencie ćwiczenia itp. daje niesamowity efekt. Ja osobiście najczęściej ćwiczę sam i bardzo nad tym ubolewam. Za każdym razem gdy udaje mi się poćwiczyć w grupie wyciągam z tego treningu więcej. I jeszcze jedna ważna rzecz - atmosfera. gdy patrzę na Calistenics Academy i klimat jaki stworzyli, to bardzo żałuję, że nie mogę trenować z nimi.

I jeszcze jedna ważna kwestia. Jeżeli naprawdę ćwiczę dla siebie, to nie boję się jak ocenią mnie inni, więc nie mam problemu z treningiem w grupie. Ludzie którzy nie chcą ćwiczyć publicznie najczęściej boją się oceny innych. nie ćwiczą więc dla siebie a dla innych!

Bardzo mądre przemyslenia, coś w tym jest , bardzo boleję nad faktem , że nie ma już treningów w Olimpijczyku, samozaparcie jest dobre , ale jak sie meszka na bezludnej wyspieBig Grin
#39

Zahir - ja nie chcę ćwiczyć publicznie bo po pierwsze szkoda mi czasu na "publiczne" ćwiczenie - sam robię to dokładnie wtedy kiedy chcę i dzięki temu nie czekam na zajęcia, na innych, na wolny drążek czy inne przyrządy, realizacja co do sekundy, minuty. Po drugie zawsze ćwiczę to co zaplanowałem i nikt mi nie narzuca, nie nakłania, nie przekonuje do zmiany ćwiczeń, ilości powtórzeń, szybszego lub wolniejszego tempa itd. To pozwala mi cieszyć się z treningu całkowicie samemu. Czy przez to ćwiczę dla siebie czy dla innych to nie wiem, ale to ja mam z tego radość, nie inni (pomijając może moją dziewczynę). To co napisałem dotyczy oczywiście codziennego treningu czyli można powiedzieć codziennej pracy. Kiedy miałbym zrobić coś dla przyjemności oderwania się od tego codziennego treningu i po prostu się zabawić to i owszem. Publiczne, wspólne zabawy w jeden dzień wolny od ustawowego treningu. Ale ten czas wolę znowu poświęcić na bardzo potrzebny mi wypoczynek.
#40

Na ostatnim seminarium Newcio powiedział, że jego własny progres najbardziej powstrzymywało ćwiczenie samemu. Całkowicie się z tym zgadzam. Jeżeli chcę się czegoś nauczyć potrzebuję partnera do pomocy. Gimnastycy zawsze ćwiczą z trenerem który ich ubezpiecza albo przytrzymuje w trudniejszych pozycjach. jak to działa doświadczyłem w sobotę, gdy był u mnie Mrówek. Przytrzymywał mnie w pozycji wagi tyłem. niby wkładał w to niedużo siły ale doprowadził do wysiłku którego nie było by gdybym trenował samemu, bo po prostu spadłbym. Po dwóch takich podejściach czułem się jakby moje mięśnie eksplodowały. nie jestem w stanie jednak zafundować sobie tego samemuSad


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości