2014-04-17, 12:50
Od zawsze byłem grubym zajmowaczem kanapy jeżdżacym do pracy samochodem i motocyklem. Mając 30 lat nadal paliłem a tłuszcz wylewał się bokami.
Wkrótce po tym jak dowiedziałem się że będę miał syna, rzuciłem palenie i wtedy wszystko się zaczęło, był 2010r. Postanowiłem zostać wzorem dla syna oraz zdobyć kondycję aby móc za nim nadąrzyć (zwłaszcza za rowerkiem).
Potem przyszedł rok 2011:
Siłownia, FBW, przysiady ze sztangą. Pierwsze sukcesy w odchudzaniu. Później decyzja o zwiększeniu kondycji aby móc trenować sztuki walki. Przeplatane chaotycznie okresy odchudzania i treningu na siłę.
2012 to rezygnacja z siłowni na rzecz treningu z własnym ciałem. Podciąganie, jazda rowerem, edukacja w dziedzinie żywienia.
Pierwsze wizyty na beastskills.com i marzenia o l-sit.
Moje pierwsze poręcze gimnastyczne do treningu w domu.
Marzenia o pompkach w staniu na rękach.
2013 na początku wszystko szło świetnie. Odchudziłem się przez zimę i do lata chciałem zrobić sześciopak. Niestety początkowy sukces mnie zaślepił, przyszło świąteczne obżarstwo i po ptakach. Potem przyszła wiadomość o ciąży żony.
Próbowałem nadrobić zaległości, ale tylko przetrenowałem się. Dotkliwe to było psychicznie i bardzo wyniszczające dla ciała. Obudziłem się z letargu dopiero we wrześniu. Zapuściłem brodę i wróciłem do odchudzania.
W październiku niestety złamałem rękę na rowerze, przez co przytyłem. To był zły okres, operacja, druty, kłopoty z ciążą żony..
Dużo jednak czytałem i myślałem. I to co wymyśliłem to:
1. szanuj swoje ciało, bądź cierpliwy i metodyczny, rób cyklicznie okresy regeneracyjne
2. musisz mieć dziennik treningowy
3. trzymaj się planu treningowego i mierz postępy
5. wyznacz realne cele i dąż do nich
6. trzymaj dietę
Jakoś na początku roku zainteresowałem się dokładniej gimnastyką, w tym kółkami.
Porywające w niej i inspirujące jest:
* dbanie o formę techniczną i wizualną każdego ćwiczenia
* układy łączące różne elementy
* rezultaty wizualne i siłowe treningu
* odpowiednia dla mojej psychiki trudność elementów i wymagana cierpliwość (nigdy nie jest za łatwo ale i od razu wiadomo co jest poza zasięgiem)
* ogromna radość i ekscytacja towarzysząca ćwiczeniom na kółkach (ja nigdy nie byłem dzieckiem wiszącym z trzepaka, więc chyba czas na to :)
Teraz wiem że znalazłem czego szukałem.
Nie interesują mnie w tej chwili sztuki walki. Nie interesuje mnie już osobista rywalizacja z innymi ani moje ego. Znalazłem sport w którym postęp jest nagrodą samą w sobie. W którym doskonalenie siebie to jedyny cel i sens i powód treningu.
Jest to też sport który mogę polecić synowi i córce na każdym etapie ich rozwoju psychicznego i fizycznego (w przeciwieństwie do sztuk walki).
Jestem bardzo wdzięczny twórcom tego forum za umożliwienie tak wielu osobom rozwijania tej pięknej pasji!
Wkrótce po tym jak dowiedziałem się że będę miał syna, rzuciłem palenie i wtedy wszystko się zaczęło, był 2010r. Postanowiłem zostać wzorem dla syna oraz zdobyć kondycję aby móc za nim nadąrzyć (zwłaszcza za rowerkiem).
Potem przyszedł rok 2011:
Siłownia, FBW, przysiady ze sztangą. Pierwsze sukcesy w odchudzaniu. Później decyzja o zwiększeniu kondycji aby móc trenować sztuki walki. Przeplatane chaotycznie okresy odchudzania i treningu na siłę.
2012 to rezygnacja z siłowni na rzecz treningu z własnym ciałem. Podciąganie, jazda rowerem, edukacja w dziedzinie żywienia.
Pierwsze wizyty na beastskills.com i marzenia o l-sit.
Moje pierwsze poręcze gimnastyczne do treningu w domu.
Marzenia o pompkach w staniu na rękach.
2013 na początku wszystko szło świetnie. Odchudziłem się przez zimę i do lata chciałem zrobić sześciopak. Niestety początkowy sukces mnie zaślepił, przyszło świąteczne obżarstwo i po ptakach. Potem przyszła wiadomość o ciąży żony.
Próbowałem nadrobić zaległości, ale tylko przetrenowałem się. Dotkliwe to było psychicznie i bardzo wyniszczające dla ciała. Obudziłem się z letargu dopiero we wrześniu. Zapuściłem brodę i wróciłem do odchudzania.
W październiku niestety złamałem rękę na rowerze, przez co przytyłem. To był zły okres, operacja, druty, kłopoty z ciążą żony..
Dużo jednak czytałem i myślałem. I to co wymyśliłem to:
1. szanuj swoje ciało, bądź cierpliwy i metodyczny, rób cyklicznie okresy regeneracyjne
2. musisz mieć dziennik treningowy
3. trzymaj się planu treningowego i mierz postępy
5. wyznacz realne cele i dąż do nich
6. trzymaj dietę
Jakoś na początku roku zainteresowałem się dokładniej gimnastyką, w tym kółkami.
Porywające w niej i inspirujące jest:
* dbanie o formę techniczną i wizualną każdego ćwiczenia
* układy łączące różne elementy
* rezultaty wizualne i siłowe treningu
* odpowiednia dla mojej psychiki trudność elementów i wymagana cierpliwość (nigdy nie jest za łatwo ale i od razu wiadomo co jest poza zasięgiem)
* ogromna radość i ekscytacja towarzysząca ćwiczeniom na kółkach (ja nigdy nie byłem dzieckiem wiszącym z trzepaka, więc chyba czas na to :)
Teraz wiem że znalazłem czego szukałem.
Nie interesują mnie w tej chwili sztuki walki. Nie interesuje mnie już osobista rywalizacja z innymi ani moje ego. Znalazłem sport w którym postęp jest nagrodą samą w sobie. W którym doskonalenie siebie to jedyny cel i sens i powód treningu.
Jest to też sport który mogę polecić synowi i córce na każdym etapie ich rozwoju psychicznego i fizycznego (w przeciwieństwie do sztuk walki).
Jestem bardzo wdzięczny twórcom tego forum za umożliwienie tak wielu osobom rozwijania tej pięknej pasji!