Ankieta: Lece do sklepu po -
margarynke
12.50%
3
12.50%
maselko
87.50%
21
87.50%
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie Wyniki ankiety

Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Wiara, nauka i fakty
#41

Newcio, bardzo Cię proszę o niezaśmiecanie tematu powracaniem do starych wątków i wycieczkami osobistymi.
#42

O_o
Newcio, mógłbyś już przestać używać jako głównego argumentu na poparcie swoich racji Twoich ukończonych studiów, serio. Nie sądziłem, że na to napotkam w tym wątku, no ale...

Jeśli o mnie chodzi, to wyłącznie masło. Osoby, które choć trochę liznęły biochemię nie powinny mieć w tym temacie najmniejszych wątpliwości: tłuszcze roślinne (a przynajmniej ich znakomita większość, nie mówimy oczywiście o oleju kokosowym i tłuszczu kakaowym) totalnie nie nadają się do obróbki termicznej. Ale oczywiście nie neguję wartości niektórych olejów roślinnych w postaci "do sałatek" - oliwa z oliwek czy olej rydzowy (z czarnuszki) są w tym wypadku znakomitym wyborem.
Co do samej margaryny, absolutnie nie. Izomery trans to naprawdę nie jest coś, co ludzkiemu organizmowi służy. Pogląd, że margaryna jest lepsza, powolutku zaczyna znikać - ale, jak widać, zdecydowanie zbyt powolutku. Też się oburzam na te idiotyczne wypowiedzi "ekspertów". Można się z nimi spotkać bardzo często.

Opinia co do masła (i w związku z tym co do margaryny) bierze się z wybitnie głupiego założenia wysnutego ze źle przeprowadzonych badań - tłuszcze zwierzęce są złe. Kropka. W bardzo szczególnych warunkach to stwierdzenie będzie częściowo prawdziwe. Mianowicie: jeśli człowiek odżywia się każdym świństwem, żre prawie że co popadnie i o dietę nie dba, prawdopodobnie tłuszcze roślinne ZASZKODZĄ MU MNIEJ. Czyli w takim środowisku tłuszcze zwierzęce są złe: bo zaszkodzą bardziej. Ale to nie jest wina samych tłuszczy zwierzęcych, a tego biednego, niemądrego człowieczyny, który żarł co popadło - on sam sprowokował sytuację, w której z dwojga BARDZO złego, bo przecież tłuszcze nie powinny szkodzić w ogóle!!!, lepsze jest coś.
Jednak jeśli rozważamy zagadnienie: "co jest lepsze?", możemy się chyba uznać za ludzi szukających diety zdrowej. Czy też: korzystnej. A tacy ludzie nie będą tworzyli sytuacji iście kuriozalnych (bo wpychanie w siebie wszystkiego, co przemysł żywnościowy wyprodukuje przy jednoczesnym braku aktywności fizycznej, choć w obecnych czasach w pełni akceptowalne, wręcz - normalne - jest sytuacją iście kuriozalną). Jeśli zatem zależy nam na odżywianiu się zdrowo, powinniśmy chyba szukać nie tego, co SPRAWI MNIEJSZĄ SZKODĘ, tylko tego, co będzie dla nas korzystniejsze, prawda? A dla osoby, która chce odżywiać się rozsądnie, najkorzystniejsze będzie NIElękanie się tłuszczów zwierzęcych, tylko wykorzystywanie ich fenomenalnych cech. Np. zdatności do obróbki termicznej! Np. zdatności do funkcjonowania jako smarowidła (jeśli ktoś je lubi, ja nie cierpię)! Np. znakomitego źródła energii, DUŻO LEPSZEGO, niż tłuszcze roślinne! Tłuszcze zwierzęce stają się paskudne, kiedy cała dieta jest paskudna. Kiedy dieta jest uporządkowana, zadbano w niej o proporcje i układała je osoba kompetentna (niestety bardzo wielu dietetyków nie jest kompetentnych, bo zna tylko wnioski - często błędne - a nie biochemiczne podstawy), tłuszcze zwierzęce nie są dla nas groźne.
Oczywiście nie wypada dyskredytować roli tłuszczów roślinnych, czy też (żeby być precyzyjnym), kwasy tłuszczowych nienasyconych. Nie na darmo są one nazywane "niezbędnymi" - nasz organizm nie jest w stanie ich wyprodukować. Ale, na Boga, to jeszcze nie oznacza, że warto wyżerać je w postaci izomerów trans! W postaci przetworzonych, częściowo utwardzonych olei roślinnych! No i znowu warto pamiętać, że tłuszcze roślinne są dużo, dużo bardziej reaktywne.

Jeśli chodzi o smażenie i takie tam różne, to polecam trzy tłuszcze: olej kokosowy, smalec i masło (szczególnie masło klarowne, jeśli mówimy o smażeniu). Ewentualnie można rozważyć krótkie smażenie na oliwie z oliwek, która jest wyposażona w pewne mechanizmy samoobronne przed "utransawianiem" - ale mimo to lepszym wyborem jest dodawanie jej niewielkich ilości do sałatek, pomidorów etc.
Wiadomo, niektóre oleje roślinne nadają się do smażenia trochę bardziej, niż inne - np. stosowanie oleju słonecznikowego (McDonald's poleca!) to jest samobójstwo, wspomniana oliwa od biedy może być, rydzowy - na chłodno hiperzdrowy - jest wybitnie złym pomysłem. Tak czy inaczej, Moi Drodzy, nigdy-przenigdy margaryna.
MASŁO!
#43

a rzepakowy to już takie totalne zło, że nie warto nawet o nim wspominać? Big Grin, bo też różne rzeczy o nim słyszałem i koniec, końców nie mam zdania Smile.
#44

Rzepakowy ma fajny stosunek O-3 do O-6 (zdaje się, że ok. 1:2) i jest nawet w miarę stabilny - jak na roślinny (większość jednonienasyconych kwasów tłuszczowych). Jeśli chodzi o klasyfikację olejów roślinnych do smażenia, to gdzieś u góry (ujdzie), ale nadal pozostaje olejem roślinnym - czyli dużo lepszym pomysłem jest stosowanie go na zimno.
#45

Rzepakowy mozna sobie sprawdzic udajac sie na wies w porze opryskow. Ja zawsze jezdze pomagac wujowi, piktogramy i symbole na tych wszystkich pojemnikach sa niezwykle sugestywne, same czaszki i inne symbole oznaczajace zagrozenie dla zdrowia. A potem to sie rozrabia z woda, nalewa do opryskiwacza i jedzie pryskac rzepak, i to w takich ilosciach, ze mozna sie zaszokowac.. Mozna wierzyc, ze to nie zostaje w oleju.

Autorytety są główną przyczyną tego, że ludzkość stoi w miejscu Johann Wolfgang von Goethe

#46

w sensie, że upraw innych roślin się nie pryska? :/
#47

Pryska, pryska, zboza to w ogole na maksa, ale na szczescie kompletnie mozna unikac tych produktow.

Autorytety są główną przyczyną tego, że ludzkość stoi w miejscu Johann Wolfgang von Goethe

#48

Że niby można "kompletnie unikać produktów roślinnych"?!

A w ogóle to chyba lekka paranoja. W końcu mięso pochodzi od zwierząt żywionych właśnie na maksa pryskanymi pestycydami paszami. W dodatku często są to rośliny modyfikowane genetycznie. Plus różne "witaminki" mające przyspieszyć wzrost zwierzaków. Oraz pompowanie w mięso olbrzymich ilości "wody" w celu zwiększenia masy. Oczywiście nie jest to czysta woda.

Przy takim podejściu powinniśmy żywić się wyłącznie tym co sami wyprodukujemy.
#49

(2014-08-31, 09:53)zahir napisał(a):  Że niby można "kompletnie unikać produktów roślinnych"?!

A w ogóle to chyba lekka paranoja. W końcu mięso pochodzi od zwierząt żywionych właśnie na maksa pryskanymi pestycydami paszami. W dodatku często są to rośliny modyfikowane genetycznie. Plus różne "witaminki" mające przyspieszyć wzrost zwierzaków. Oraz pompowanie w mięso olbrzymich ilości "wody" w celu zwiększenia masy. Oczywiście nie jest to czysta woda.

Przy takim podejściu powinniśmy żywić się wyłącznie tym co sami wyprodukujemy.

Juggerowi chyba chodziło o unikanie ziaren/zbóż. Zahir nie zapominaj że jest coś takiego jak żywność ekologiczna i organiczna, mięsa "grass-fed", ryby "wild caught" itd itd. Taka żywność jest trochę zdrowsza a czasem dużo zdrowsza zależnie jak trafimy bo wiadomo, że nie wszystkie certyfikaty ORGANIC są z prawdziwego zdarzenia. Co prawda w Polsce taka żywność jest trudno dostępna i bardzo droga.
#50

No i tu trafiłeś w sedno Satetsu. W moim mieście (Kielce) jest jeden sklep z tego typu żywnością. Nawet przy dużym samozaparciu nie jestem w stanie wszystkiego tam kupować. Poza tym ciężko mówić o świeżości tego typu produktów. co do certyfikatów ekologicznych, to mam o tym pewną wiedzę, gdyż moja siostra ma uprawnienia państwowe do ich nadawania. Są bardzo rygorystyczne ale często na wyrost i dlatego rolnicy z nich rezygnują. Prostym przykładem jest miód. Żeby otrzymać taki certyfikat nie wolno karmić pszczół cukrem. Dozwolony jest jedynie cukier ekologiczny którego w Polsce nie ma albo ekologiczny trzcinowy sprowadzany z Niemiec. Przez to cena takiego miodu rośnie 4 krotnie. Nie oznacza to wcale, że nie można kupić w Polsce dobrego miodu bez certyfikatu.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości