2017-07-03, 23:56
Cześć,
zanim jeszcze sprostuję o co chodzi dwa zdania o mnie. Trening ogólnorozwojowy i siłowy z masą ciała robiłem jeszcze jako nastolatek (16,17,18 lat), potem niestety za szybko się złapałem za progresie pod ciężkie wagi (głównie planche) i wiadomo przyszło zniechęcenie plus jakieś inne błahostki, bo przecież każdy powód jest dobry żeby się obijać. I tak w swoim letargu przesiedziałem do teraz. Obudziłem się w wieku 23 lat gdzie zrobienie głupiej pompki było dla mnie koszmarem, nie mogłem utrzymać pozycji, bolały mnie nadgarstki. To samo podciąganie australijskie do stołu.
Tak więc odbiłem się od dna i zacząłem ogarniać swoje treningi, na początku powoli wchodząc w temat żeby się szybko nie wypalić. Wszystko szło dobrze, progres był aż zaczęły się komplikować sprawy z podciąganiem.
Podciąganie najpierw przerobiłem właśnie z tymi australijskimi, potem wszedłem na negatywy, negatywy z pauzami i wszystko szło dobrze aż wpadłem na pomysł że kupię gumę (tą najcieńszą). I tu się posypało, pierwszy trening szedł jeszcze jako tako, drugi już był widoczny regres - nie mogłem się podciągnąć więcej niż 2 razy, na 3 treningu 2 serie zrobiłem po 2 powt a na trzeciej serii już ledwo jedno. Doda, że przed treningiem z gumami dawałem rade podciągnąć się 2x podchwytem, ledwo ale szło.
Tutaj rodzi się moje pytanie, czy metoda tzw. smarowania gwintów ćwicząc negatywy z pauzami pomoże mi w miarę szybko poprawić podciąganie? Mam stały dostęp do wysokiego drążka więc takie ćwiczonka bym robił 2-3x dziennie.
Teraz sprawa z plankiem i po części ogólnie z brzuchem. Robiąc tego zwykłego planka po chwili zaczynam się cały trząść. Jest sens kontynuować wtedy ćwiczenie? Czy lepiej robić do momentu drżenia i powoli progresować? Tutaj też się zastanawiałem nad robieniem tego 3x na dzień nawet po parę sekund żeby przyzwyczaić organizm. Nie bardzo mam pomysł na prostsze ćwiczenie na brzuch, wszelkich brzuszków itp raczej unikam bo podobno niezdrowe na kręgosłup (ktoś potwierdzi?), o hollow body nie ma mowy bo nie mogę na raz docisnąć lędźwi i podnieść nóg, póki co robię te łatwiejsze progresje z waszych filmów na yt.
Z innej beczki zastanawiam się nad jakimś fizjoterapeutą który by mnie obejrzał pod kątem wad postawy, przykurczy itp. Czy macie kogoś do polecenia z warszawy?
Jeszcze jedna rzecz z podciąganiem mi się przypomniała. Jeśli ćwiczę np pompki to faktycznie czuję jakby mi się mięśnie męczyły a przy podciąganiu mam tak że nagle po paru powt nie mam siły. Czy to kwestia słabości jakiegoś konkretnego mięśnia, może układu nerwowego?
Jeśli dotarliście do końca to dziękuje i proszę o porady w ww kwestiach. Co do moich celów to poza podbiciem siły w podciąganiu i dipach/pompkach planuje powoli uczyć się ogólnie pojętych ćwiczeń z masą ciała - pompki na jednej ręce i inne cuda, jak będzie szło to może znowu spróbuje elementów statycznych z gimnastyki ale tym razem już bez wariowania, wiadomo że zawodowym sportowcem nie zostanę.
zanim jeszcze sprostuję o co chodzi dwa zdania o mnie. Trening ogólnorozwojowy i siłowy z masą ciała robiłem jeszcze jako nastolatek (16,17,18 lat), potem niestety za szybko się złapałem za progresie pod ciężkie wagi (głównie planche) i wiadomo przyszło zniechęcenie plus jakieś inne błahostki, bo przecież każdy powód jest dobry żeby się obijać. I tak w swoim letargu przesiedziałem do teraz. Obudziłem się w wieku 23 lat gdzie zrobienie głupiej pompki było dla mnie koszmarem, nie mogłem utrzymać pozycji, bolały mnie nadgarstki. To samo podciąganie australijskie do stołu.
Tak więc odbiłem się od dna i zacząłem ogarniać swoje treningi, na początku powoli wchodząc w temat żeby się szybko nie wypalić. Wszystko szło dobrze, progres był aż zaczęły się komplikować sprawy z podciąganiem.
Podciąganie najpierw przerobiłem właśnie z tymi australijskimi, potem wszedłem na negatywy, negatywy z pauzami i wszystko szło dobrze aż wpadłem na pomysł że kupię gumę (tą najcieńszą). I tu się posypało, pierwszy trening szedł jeszcze jako tako, drugi już był widoczny regres - nie mogłem się podciągnąć więcej niż 2 razy, na 3 treningu 2 serie zrobiłem po 2 powt a na trzeciej serii już ledwo jedno. Doda, że przed treningiem z gumami dawałem rade podciągnąć się 2x podchwytem, ledwo ale szło.
Tutaj rodzi się moje pytanie, czy metoda tzw. smarowania gwintów ćwicząc negatywy z pauzami pomoże mi w miarę szybko poprawić podciąganie? Mam stały dostęp do wysokiego drążka więc takie ćwiczonka bym robił 2-3x dziennie.
Teraz sprawa z plankiem i po części ogólnie z brzuchem. Robiąc tego zwykłego planka po chwili zaczynam się cały trząść. Jest sens kontynuować wtedy ćwiczenie? Czy lepiej robić do momentu drżenia i powoli progresować? Tutaj też się zastanawiałem nad robieniem tego 3x na dzień nawet po parę sekund żeby przyzwyczaić organizm. Nie bardzo mam pomysł na prostsze ćwiczenie na brzuch, wszelkich brzuszków itp raczej unikam bo podobno niezdrowe na kręgosłup (ktoś potwierdzi?), o hollow body nie ma mowy bo nie mogę na raz docisnąć lędźwi i podnieść nóg, póki co robię te łatwiejsze progresje z waszych filmów na yt.
Z innej beczki zastanawiam się nad jakimś fizjoterapeutą który by mnie obejrzał pod kątem wad postawy, przykurczy itp. Czy macie kogoś do polecenia z warszawy?
Jeszcze jedna rzecz z podciąganiem mi się przypomniała. Jeśli ćwiczę np pompki to faktycznie czuję jakby mi się mięśnie męczyły a przy podciąganiu mam tak że nagle po paru powt nie mam siły. Czy to kwestia słabości jakiegoś konkretnego mięśnia, może układu nerwowego?
Jeśli dotarliście do końca to dziękuje i proszę o porady w ww kwestiach. Co do moich celów to poza podbiciem siły w podciąganiu i dipach/pompkach planuje powoli uczyć się ogólnie pojętych ćwiczeń z masą ciała - pompki na jednej ręce i inne cuda, jak będzie szło to może znowu spróbuje elementów statycznych z gimnastyki ale tym razem już bez wariowania, wiadomo że zawodowym sportowcem nie zostanę.